Wywiad z Brianem Molko: „Przyjęliśmy rock’n’rollowy styl życia z ogromnym entuzjazmem”
W związku z kończącą się już trasą koncertową 20 Years of Placebo, Brian Molko wspomina karierę zespołu.
„Wolę żebyśmy byli postrzegani jako zespół, który albo jest kochany albo znienawidzony, aniżeli neutralny i łatwo ulegający zapomnieniu, bo przynajmniej nie mam problemów z generowaniem miłości lub nienawiści dla naszej grupy; nie muszę sobie tym zaprzątać głowy!”
Prawdą jest, że Brian Molko, główny wokalista i autor piosenek Placebo, zespołu któremu przewodzi już od 23 lat, jest w pełni świadomy tego, że zdobywają chwałę i pogardę w jednakowych ilościach. Jak wynika z cytatu powyżej, nie ma on problemów z byciem tak właśnie postrzeganym, a patrząc wstecz na ich historię to zachęcał on do pogardy tych, którymi sam gardził.
To właśnie ta potrzeba podjudzania, wyzwania i stawiania czoła innym sprawiła, że Placebo stało się jednym z najbardziej interesujących i godnych zapamiętania zespołów ostatnich 30 lat, nawet jeśli większa część brytyjskiej prasy muzycznej była początkowo zbyt zajęta próbą rozszyfrowania seksualności poszczególnych członków zespołu żeby móc to zauważyć. Koniec końców, który zespół osiągnął coś wartościowego w swojej karierze stojąc na rozstaju dróg? „Mieliśmy tą zdolność radzenia sobie z prasą w tamtym czasie; to było coś w stylu dolewania oliwy do ognia” odpowiada Brian, a po chwili dodaje z uśmiechem, który sugeruje że nie jest do końca całkiem poważny „jesteśmy obecnie zbyt delikatni”.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia Placebo z prasą, można było pomyśleć, że Molko będzie w najlepszym wypadku nieufny, a w najgorszym wrogo nastawiony do dziennikarzy. Kiedy jednak dziś spotykam się z nim przed próbami do ostatniej części trasy koncertowej, wszelkie obawy co do chłodnego przyjęcia zostają natychmiast rozwiane. Tego popołudnia Brian udowadnia, że jest ciepły, przyjaźnie nastawiony, zachęcający i wesoły. Wypowiada się powoli, w znajomym nosowym tonie, który ludzie albo uwielbiają albo którym się brzydzą, który sprawia, że Placebo zdecydowanie się wyróżnia na tle innych. Brian dostarcza mi przemyślanych odpowiedzi na moje pytania i wydłuża nasz wywiad nawet dwukrotnie.
„Znaleźliśmy się w centrum uwagi bardzo szybko i przyjęliśmy nasz przedwczesny sukces ze sporą radością”, odpowiada zaciągając się papierosem. „Towarzyszyło nam uczucie utraty wiary, tak jakbyśmy byli niegrzecznymi dziećmi, które oszukały wszystkich i które miały zostać zdemaskowane w każdej chwili. Dlatego też przyjęliśmy rock’n’rollowy styl życia z ogromnym entuzjazmem, i myślę że każdy zespół tak właśnie powinien robić. Jest to pewnego rodzaju rytuał przejścia. Byliśmy zaskoczeni wynikami jakie osiągnął nasz pierwszy album, szczególnie kiedy „Nancy Boy” wskoczyło na miejsce 4 w notowaniach; nie planowaliśmy tego zupełnie! Naszym celem było przede wszystkim nigdy nie pracować w biurze; nasze oczekiwania sprowadzały się jedynie do możliwości opłacenia czynszu i włożenia czegoś do garnka i bylibyśmy z tego powodu w zupełności zadowoleni, ale świat miał dla nas inne plany. W czasach kiedy powszechnie królował Britpop my odstawaliśmy na muzycznej scenie jak złamany palec; to wszystko było zupełnie przypadkowe.”
Wzmocnieni tym niespodziewanym odkryciem, Placebo wkroczyło w muzyczny świat pewnie, z pomalowanymi na czarno oczam,i opływając w zuchwałość. Ich bohaterowie tacy jak Lou Reed, Marc Bolan i David Bowie już w latach 70. naginali granice seksualności, ale zespół Placebo, pojawiając się tak niespodziewanie w muzycznym świecie, ogólnie rzecz biorąc nie miał czasu na konfrontacje z pruderyjną postawą burżuazji.
„Chciałem zmierzyć się z homofobią, której byłem świadkiem na muzycznej scenie”, opowiada Molko. „Chciałem żeby ludzie, którzy choć trochę przejawiali takie tendencje, przyszli na nasz koncert i mogli powiedzieć ‘Podoba mi się ta wokalistka. Jest gorąca!’ tylko po to, aby później odkryli, że wokalistka ma na imię Brian, co zmusiło by ich do kilku refleksji w domu. Oczywiście te zabawy w przebieranie się były kwestią estetyki, ale dla nas przede wszystkim było to działanie typowo polityczne; stanowiło to większą część tego co chcieliśmy przekazać w tamtych czasach”.
21 lat minęło odkąd Placebo pojawiło się w świadomości społeczeństwa i nadal tam jest, podczas gdy trend Cool Britannii zdecydowanie został zastąpiony jawnym poczuciem strachu, ksenofobią, fanatyzmem – w 2017 roku jesteśmy tak daleko jak to tylko możliwe od lat 90. znanych z poczucia dumy narodowej. Placebo miało na celu nie uleganie fali Britpopu, która w 1996 roku zaczęła już zanikać i cały czas konsekwentnie się tego trzymali, podczas gdy wielu późniejszych wykonawców się o nią obiło. Można się jednak spierać (i Molko to robi), że zespół Placebo bardziej wpisuje się w obecne czasy niż w okres końca XX wieku.
„Wiadomość, którą przekazujemy za każdym razem kiedy gramy koncert to tolerancja, zrozumienie i akceptacja, co jest wspaniałe, ponieważ kiedy zaczynaliśmy karierę byliśmy zespołem dla outsiderów, wyrzutków, niepasujących elementów w układance. Nie planowaliśmy tego, ale właśnie tym się staliśmy, a ja i Stefan dorastaliśmy właśnie nie pasując nigdzie i tylko dzięki umiejętności bycia otwartymi i szczerymi wobec siebie, potrafiliśmy dotrzeć do ogromnej rzeszy ludzi. Trwa to do dnia dzisiejszego i urosło do rangi ogromnej społeczności, która z nami wyrosła i która identyfikuje się z tym co reprezentujemy”.
Obecna trasa koncertowa zatytuowana A Place for Us to Dream – 20 years of Placebo pokreśla dwie dekady od momentu wydania w 1996 roku ich pierwszego albumu Placebo i pozwala zespołowi na spojrzenie wstecz. Molko zawsze był szczery jeśli chodzi o jego uczucia co do materiału, który powstał w początkowym okresie historii Placebo, do tego stopnia, że obecnie jest swoim najostrzejszym krytykiem. „Na początku tej trasy byłem przerażony”, przyznaje. „Bałem się tego jak będę się czuł odkopując stare kawałki przez 18 miesięcy. Starałem się na siłę przywołać jakiś emocjonalny związek z tymi piosenkami, dlatego też między innymi po parunastu latach przestaliśmy je grać na koncertach. Gdyby nam zależało głównie na karierze gralibyśmy po prostu to co chcą usłyszeć ludzie, ale występowanie na scenie jest pewnego rodzaju aktem, który wypełnia nasze dusze, co oznacza, że chcemy coś z tego wyciągnąć. Nie interesuje nas wyjście na scenę i sprawienie żeby wszystkich uszczęśliwić, ponieważ byłoby to oszustwo. My chcemy przekazywać swoją prawdę, a żeby to robić, potrzebujemy mieć emocjonalny związek z muzyką i publicznością, inaczej jest to tylko automatyczny bezwiedny występ, a ja osobiście nie jestem zainteresowany robieniem tego przed tysiącem ludzi”.
To wszystko sprowadza się zatem do faktu, że ta trasa nie wydaje się być „a place for us to dream” a raczej miejscem, gdzie Molko co noc przeżywa koszmar przez większą część roku. Co zatem się zmieniło? „Po kilku koncertach uświadomiłem sobie, że jestem w stanie poczuć to wszystko dzięki radości i miłości, która płynęła do nas od publiczności”. „To było niesamowite, kiedy fani usłyszeli piosenki dawno temu przez nas pogrzebane. Zrozumiałem, że sprawianie radości ludziom jest wspaniałym i wynagradzającym doświadczeniem, które stało się naszym paliwem. Publiczność jest żywa i musisz mieć z nimi nić zrozumienia, inaczej bardzo ciężko jest występować. Ludzie wprost szaleją kiedy słyszą „Pure Morning” i „Nancy Boy”!
Owszem, „Pure Morning” i „Nancy Boy” to dwie najbardziej lubiane przez fanów piosenki zespołu (znajdują się kolejno na 4 i 9 miejscu najczęściej słuchanych kawałków Placebo na Spotify) i jednocześnie dwie najbardziej wyśmiane przez samego Molko. Gdyby ktoś chciał spojrzeć krytycznym okiem na dorobek muzyczny zespołu ciężko byłoby uznać którąś z tych dwóch piosenek jako zdecydowany szczyt w karierze ale jednocześnie żadna z nich nie zasługuje na całkowitą pogardę. Co z nimi jest nie tak, że powodują taką udrękę u ich autora? „Uważam ‘Nancy Boy’ za dość naiwny utwór; jest tak prosty, że sięga granic kretyństwa pod kątem muzycznym. Nigdy nie dostrzegałem takiego problemu z „Pure Morning” pod kątem brzmienia, ale trzeba zrozumieć, że tak naprawdę napisaliśmy to w trakcie B-side session, kiedy album był już całkowicie gotowy. Nigdy nie zamierzaliśmy wydać tej piosenki w postaci singla, ale wytwórnia po przesłuchaniu uznała że to jest właśnie nasz singiel. Bardzo się zdziwiliśmy. Gdybym wiedział, że ta piosenka znajdzie się na albumie być może popracowałbym mocniej nad tekstem, ale wtedy zdecydowanie bardziej interesowały mnie nowe brzmienia, których mogliśmy próbować w studio.”
Mniej więcej w tym samym czasie zespół rozpoczął także swoją współpracę z Davidem Bowie i ponownie nagrał nową wersję „Without You I’m Nothing”, piosenki która pochodzi z albumu o tym samym tytule. „Ten utwór jest całkowicie źle rozumiany”, mówi Molko. „Nie jest to wcale piosenka o miłości, narrator cierpi z powodu patologicznie niskiej samooceny. Chodzi tutaj o współzależność, uczucie że nie nie czujesz się sobą bez drugiej osoby”.
Piosenka nabrała zupełnie innego znaczenia dla Briana w styczniu 2016 roku po śmierci Bowiego. W początkowym okresie kariery zespołu, kiedy był on mocno krytykowany przy każdej możliwej okazji, to właśnie opieka Davida Bowiego sprawiła, że Placebo zyskało uznanie w oczach prasy muzycznej. Bowie wziął zespół pod swoje skrzydła, pokazując się z nimi regularnie, a także zapraszając Placebo do wspólnej trasy koncertowej, gdzie udzielał cennych wskazówek i był dla nich swego rodzaju mentorem.
„W trakcie wykonywania ‘Without You I’m Nothing’ wyświetlamy na ekranach różne zdjęcia Davida i muszę przyznać, że kilkukrotnie podczas trasy było mi bardzo ciężko i z trudem powstrzymywałem się przed płaczem. Był nawet taki moment, kiedy powiedziałem do Stefana ‘Nie wiem czy potrafię dalej śpiewać tę piosenkę, czuję że rozrywa mnie na kawałki’. Ale poradziłem sobie z tym i teraz jest to dla nas pewnego rodzaju forma uczczenia tego kim był David Bowie i jaki miał na mnie wpływ zarówno jako człowiek jak i muzyk. Najlepszą radę jakiej nam kiedyś udzielił było ‘cokolwiek robicie nigdy nie rezygnujcie z bycia spontanicznym’. Więc tak, znaczenie tej piosenki uległo zmianie, przynajmniej dla mnie jest ona bardziej o Davidzie. Czuję, że nadal jest tu ze mną, wspominam nasze rozmowy, rady i myślę o tych wspólnych pięciu latach które spędziliśmy będąc razem w trasie; jest moim aniołem stróżem!”.
W związku z tym, że obecna trasa jest idealną szansą na spojrzenie wstecz na karierę zespołu, pytam Molko czy jest jakaś piosenka, z ponad stu napisanych przez ostatnie 23 lata, z której jest najbardziej dumny. „Każdy zespół stawia przed sobą dwa cele; po pierwsze chce napisać piosenkę, która stanie się takim hitem, że nie będą musieli więcej niczego tworzyć. I po drugie napisać piosenkę, która będzie przenikać tożsamość zespołu samego w sobie. Myślę, że w końcu udało nam się to osiągnąć ostanim utworem z płyty „Loud Like Love” i mam tu na myśli „Bosco”. Uważam, że istnieje ona w swoim własnym świecie, bez konieczności dodania informacji niezbędnych do jej zrozumienia, niezbędnych żeby dotrzeć bezpośrednio do odbiorcy. Według mnie o to chodzi w tworzeniu ponadczasowych piosenek, które zapadną na długo w świadomości ludzi i pozostaną tam kiedy my już opuścimy ten ziemski padół.”
A co z przyszłością Placebo? Brian Molko zdradza, że aktualnie pracuje już nad ósmym albumem, który niewątpliwie będzie głównym projektem w 2018 roku. „Chciałbym, żeby ten album odzwierciedlał ból, frustrację i zło, które obserujemy codziennie w wiadomościach”. „Chciałbym, żeby był to album wszechczasów, ponieważ mieszkam w Londynie 27 lat i nigdy dotąd nie widziałem czegoś podobnego, co aktualnie możemy zaobserwować na scenie politycznej w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. Cofamy się aniżeli rozwijamy, ludzkość jest na krawędzi a poczucie strachu przenika się z atakami terrorystycznymi i groźbami światowych liderów dotyczących wykreślenia krajów z mapy świata. Uważam także, że wkroczyliśmy w najbardziej narcystyczną erę świata jaką było dane mi doświadczyć, a wszystko to przez kierunek w jakim rozwija się nowoczesna technologia. Nie sądzę że jest to zdrowe dla społeczeństwa. Ale są to niewątpliwie bardzo inspirujące czasy dla artystów i kreatywnych ludzi”.
tłumaczenie: Karolina
http://www.independent.co.uk
-
NASZE STRONY
TAGI
#40lsdal #Placebo8 allout Angela Chan APFUTD APlaceForUsToDream B3EP backstage BFTS Bill Lloyd bootleg Brian Molko cover czytelnia download dvd EP fani Fiona Brice forum itunes kolaboracje LGBT LLLTV LoudLikeLove merchandise MolkoFourOh Nick Gavrilovic Placebo20 Planes Polska prasa radio record store day setlista singiel Stefan Olsdal Steve Forrest strona trasa twitter unplugged video wywiad zdjęciaCIASTECZKA
WYSZUKAJ
Meta
GALERIA