2021 – Placebo: wywiad The Guardian 12.11.2021

Placebo: ‘To nie jest koniec świata. To tylko koniec gatunku ludzkiego’

Sasha Geffen

Placebo, jako wykonawcy rocka alternatywnego wprowadzili do nurtu lat 90. pojęcie płynności tożsamości płciowej. Teraz biorą pod uwagę klimatyczną apokalipsę, kulturę nadzoru oraz to,
w jaki sposób uciec przed naszą przerażającą rzeczywistością.

Na ekranie mojego telefonu widzę Briana Molko, który próbuje unikać spojrzenia kamery. Jestem w Kolorado, prowadzę wywiad w formie wideoorozmowy i obserwuję, jak po drugiej stronie Atlantyku Brian wypala jednego papierosa za drugim. Czasami patrzy w kamerę, ale przez większość czasu stara się jednak zapomnieć o jej istnieniu.

Przez ostatnie 25 lat, jego zespół, Placebo, często zmagał się z kwestią wizerunku; bycia widzianym, fotografowanym i obserwowanym. Razem ze współautorem teksów i multiinstrumentalistą Stefanem Olsdalem, Molko wykreował mroczny i  śmiały  świat estetyki, w którym miesza tematy uznawane w kręgach alternatywnego rocka i naszej kulturze, za tabu. Zespół nagrał przecież piosenki mówiące o nadużyciach, współzależności, przemocy i uzależnieniu; wydaje się,  że wiele z nich będzie wybrzmiewać od przeszłości aż do końca świata. W 1999 roku, kilka lat po tym, jak David Bowie zainteresował się zespołem i zaprosił Placebo w trasę jako swój support, (później także nagrał z nimi w duecie nową wersję ich piosenki Without You Im Nothing), frontman R.E.M – Michael Stipe zadedykował Placebo utwór It’s the End of the World As We Know, podczas występu na festiwalu w Belgii.

W tymże mroku, jednakże, migocze uczucie dreszczyku emocji. Swoją charakterystyczną paletą, zdefiniowaną przez stonowane gitary, naelektryzowane wydźwięki i metaliczny, androgyniczny głos Molko, Placebo wychwala przyjemność, którą można czerpać z perwersyjnego, nieokiełznanego zauroczenia i odmienności płciowej. W 1996 roku, kiedy Placebo wydało swój debiutancki album, Molko i Olsdal nosili sukienki
i makijaż zarówno na scenie, jak i podczas sesji zdjęciowych. Zuchwałe i dziewczęce zachowanie Briana, wskazało nowy sposób poruszania się po świecie, który lekceważył tradycyjny binarny system tożsamości płciowej. Molko wykształcił swego rodzaju płciową i seksualną ekspansywność na lata wcześniej, zanim termin „niebinarny” wszedł do głównego nurtu w rodzimych językach.

„Zrobiliśmy, co mogliśmy w ramach istniejących wówczas zasad i struktur”, mówi Molko. „I zbuntowaliśmy się przeciwko istniejącym ramom. Teraz jest to o wiele bardziej złożone. Ale jeśli będąc po prostu sobą w latach 90. sprawiliśmy, że ludzie poczuli się mniej samotni – jeśli udało nam się w jakikolwiek sposób zwiększyć potencjał i zdolność do wolności chociaż o 1% – to coś osiągnęliśmy”.

Placebo nie tylko grało dla szerokiej publiczności muzykę, która poruszała kwestie odmienności– często trafiali bowiem do pierwszej piątki brytyjskich list przebojów– ale tworzyli też muzykę, która podkreślała, że bycie​​ queer ma zarówno swoje uroki, jak i niesie za sobą pewne niebezpieczeństwa. Piosenki takie jak Nancy Boy, z szalonym teledyskiem w stylu filmów Cronenberga, kreślą płynność form ludzkiego ciała. W jednym ujęciu, głowy Molko i Olsdala rozpuszczają się w sobie: symbolizuje to, jak kreatywne partnerstwo lub muzyka w ogóle, ma moc upłynniania samego siebie.

„Mieliśmy świetną okazję, aby pokazać części nas, że nie doszliśmy do takiego momentu w naszym życiu” – opowiada mi Stefan Olsdal ze Sztokholmu kilka dni po rozmowie z Molko. „Zdobyliśmy pewność siebie, aby pokazać światu, kim jesteśmy”.

Molko powtarza za nim. „Byliśmy tylko dziećmi, które po prostu chciały tworzyć muzykę. Ale nie mogliśmy tego zrobić bez wyjścia na scenę w sukience, bez mówienia o naszej seksualności. Przede wszystkim bardzo ważne było dla nas, aby się nie wstydzić– mówi. „I mimowolnie, miejmy nadzieję, być może zmniejszyliśmy poczucie wstydu wśród ludzi, którzy nas słuchali”

Nadchodzący wielkimi krokami, ósmy album studyjny Placebo, Never Let Me Go, zaczął kiełkować podczas światowej trasy koncertowej zespołu, która odbyła się z okazji 20. rocznicy debiutu grupy w 1996 roku. Molko i Olsdal, jako nowo powstały duet po rozstaniu z perkusistą Stevem Forrestem, odczuwali pewien niepokój; powtarzanie piosenek, które napisali w wieku 20 lat, stało się krępujące.

„To było dla mnie niezwykle komercyjne ćwiczenie” — mówi Molko. „Jako twórca piosenek mam bardzo specyficzny punkt widzenia. Po prostu wyszukuję błędy. Konieczność grania i powrotu do piosenek, które wydawały mi się trochę niedojrzałe, sprawiła, że ​​chciałem zrobić coś, co naprawdę zerwałoby wszelkie moje bariery”.

Placebo było sposobem na zdobycie miejsca w świecie; dorobek zespołu z lat 90. w tamtych czasach był ożywczy, ale w 2016 roku wyglądał już jak osadzony w minionej epoce. „Nigdy tak naprawdę nie czuliśmy, że gdzieś pasujemy. Szukając tak długo, zmęczyliśmy się szukaniem. Dlatego zamiast tego zbudowaliśmy nasz własny świat”, mówi Olsdal. „Tam zdecydowaliśmy się zamieszkać. To jest to, co już znamy i czego potrzebujemy, aby znaleźć siłę, żeby wyjść na scenę i wykonywać nasze piosenki co wieczór. Ale kiedy budujesz swój własny świat, czasami możesz wpaść w jego pułapkę”.

Gdzieś w środku trasy koncertowej, Molko postanowił odwrócić typowy proces pisania piosenek, jaki do tej pory stosowali. „Co byśmy normalnie zrobili? Nie róbmy tego – mówi. „Jeśli zdecydujesz się robić wszystko
w sposób, którego tak naprawdę nie znasz, wpadniesz w serię wypadków i zdarzeń, które mogą cię zainspirować do pracy lub ją obrzydzić. Dla tej niespodzianki żyję”.

Zamiast jammować z perkusistą, aby poczuć piosenki od pierwszej nuty, zespół rozpoczął tworzenie płyty od tego, co zwykle jest ostatnie: wyboru okładki albumu. „Brian przyszedł ze zdjęciem” – mówi Olsdal. „I ciągle rzucał mi tytuły piosenek oraz potencjalne tytuły albumów i właśnie od tego zaczęliśmy naszą pracę”. Okładka, niedawno ujawniona na Instagramie, przedstawia kamienistą plażę ozdobioną kolorowym morskim szkłem: kawałkami ludzkich śmieci wygładzonych przez ocean. Obraz zdaje się odzwierciedlać utwór Try Better Next Time, który jest radosnym
rozmyślaniem na temat katastrofy klimatycznej, któremu towarzyszy lekka linia melodyczna. Teksty Molko malują świat, w którym dominują ekstremalne nierówności, niedobory wody, gdzie bezpieczeństwo jest oparte na zbrojeniach, a ludzie dążą do wyhodowania płetw, aby mogli powrócić do wdzierającego się wszędzie morza.

„To nie będzie koniec świata. To będzie po prostu koniec gatunku ludzkiego” – mówi Molko. „Nazywamy to końcem świata w naszej nieustającej pysze i narcystycznym nastawieniu do świata. Try Better Next Time to swego rodzaju wezwanie mówiące: „Daj spokój, wycofaj się, zrezygnuj. Oddaj świat zwierzętom. Były tu pierwsze”.

Podczas pisania albumu Brian Molko powrócił do filmów science fiction, które kochał jako dziecko – psychodelicznych przemyśleń na temat technologii i władzy z lat 70., takich jak Dzika Planeta i Niemy Wyścig. „Za każdym razem, kiedy tworzę piosenkę, chciałbym wykreować alternatywny wszechświat, w którym prawa fizyki niekoniecznie mają zastosowanie”, mówi. „Każda piosenka tak naprawdę istnieje w swoim małym równoległym wszechświecie. Jeśli nie będziemy przywiązani do praw fizyki, które są powszechnie akceptowane w otaczającym nas świecie, wtedy na pewno pojawią się emocje. Z pewnością wszystko jest możliwe w innej rzeczywistości. Pozwala mi to swobodnie mówić o tym, co mnie niepokoi. Staram się także wyolbrzymiać pewne rzeczy, aby zwiększyć dramatyzm i podkreślić, jak śmieszna jest nasza rzeczywistość”.

Postacie w każdej piosence pogłębiają ogólną paranoję i podejrzliwość Placebo wobec świata w jego obecnej postaci („Myślę, że moją reakcją na większość rzeczy jest po prostu rozczarowanie”, mówi mi Molko). Mocny post-punkowy utwór Surrounded By Spies, napisany przy użyciu techniki cut-up spopularyzowanej przez Williama S Burroughsa, snuje wizję społeczeństwa, w którym wszystkie oczy i kamery są skierowane na narratora – jest to swoisty komentarz zarówno na temat monitoringu CCTV, jak i mediów społecznościowych.

„Jakie są konsekwencje układu, który zawarliśmy, aby mieć całą tę komunikację?” – pyta Molko. „System został zaprojektowany tak, aby pozbawić Cię prywatności, przyczynić się do utraty wolności
i uprzedmiotowić Cię do tego stopnia, że ​​aktywnie się w niego zaangażujesz”. W pięknie melancholijnym utworze Went Missing, Brian zanurza się
w mrocznym sprechstimme (przyp.tłum. technika śpiewu łącząca  śpiew i mowę), aby wyobrazić sobie kogoś, kto może zniknąć, aby się z tego utrzymywać, a ostatecznie może przeżyć dzięki niewidzialności. Jest to pewnego rodzaju odwrócenie sytuacji, w której ludzie dokonują wyboru i żyją wyłącznie z ciągłego ujawniania tajników swojego życia.  Na płycie są także piosenki, takie jak: Happy Birthday in the Sky, w których wyrażony jest ogromny żal i desperacja, piosenki, które czują się nawiedzane przez swoje dawne „ja”, takie jak Twin Demons, a także piosenki, które idealnie oddają sytuację bycia wyizolowanym w świecie, gdzie jesteśmy dostrzegani, ale nie jesteśmy znani.

„Wiele utworów, które napisałem, polegało na tym, że starałem się czerpać inspirację z poczucia uwięzienia w tym świecie” — mówi Olsdal. „I jakkolwiek przerażające są różne rzeczy, próbuję jakoś się z tym pogodzić. Jako istoty społeczne odczuwamy niepokój, kiedy zostajemy sami. Tęsknimy za stadem na podstawowym ludzkim poziomie. Jest to swoista dychotomia pomiędzy próbą bycia niezależną jednostką, oraz koniecznością bycia częścią grupy”.

„Never Let Me Go” może formułować wizję końca ludzkości, ale również pokazuje, jak potrafimy trzymać się razem w tych ruinach. „Myślę, że natknęliśmy się na temat »miłości w czasach zarazy«” – mówi Olsdal. Beautiful James opowiada o kochaniu kogoś poza heteronormatywnymi scenariuszami, oraz o tym, jak ludzkie uczucia tak często rozlewają się na kanały, do których próbuje sięgnąć władza. „Chcę żyć w świecie, w którym piosenka taka jak Beautiful James nie powoduje zdziwienia”, mówi mi Molko.

To daje pewną nadzieję na wyjście z apokalipsy, która dotyka obecnie tak wiele kultur.

Pytam zatem Molko, czy jest jakaś szansa, że ​​nam się uda. On tak naprawdę nie jest dobrej myśli. „Jeśli miliarderzy rządzący technologią staną na swoim, po prostu skolonizujemy inne planety i tam powtórzymy nasze błędy”, mówi. „Uciekanie polega na tym, że zawsze zabierasz siebie ze sobą”. Pytam więc, co potrafi zdziałać muzyka.

„Osobiście uważam, że chodzi o to, by nie tkwić w danym problemie
i próbować żyć w jego rozwiązaniu. Chciałem wyrazić coś instynktownego, bardzo ludzkiego. Mam tylko nadzieję, że inni to zrozumieją i, że to ich poruszy – mówi. „Mam nadzieję, że byłem nieco odważny przy tej płycie, aby mogła zainspirować także innych do odwagi. Być może ten album pomoże komuś stanąć w obronie tego, w co wierzy. To wszystko. To właśnie zrobiła dla mnie muzyka”.

Album Never Let Me Go ukaże się 25 Marca 2022 nakładem wytwórni So Recordings.

źródło: https://www.theguardian.com/music/2021/nov/12/placebo-its-not-the-end-of-the-world-its-just-the-end-of-the-human-species?fbclid=IwAR34tfQqrwf30H68iG6Y8XEpi5SXlrGF1NSNwIZhOXcn66ySWRUdMYId7Jc