2013 – ROLLING STONE MEXICO (BRIAN MOLKO)

? Miłość zawsze kończy się łzami?
Brian Molko zdradza nam sekrety z początków Placebo i detale ?Loud Like Love? ? zbliżającej się płyty.

Brian Molko, od połowy lat 90. jedna z najbardziej reprezentatywnych, androginicznych, buntowniczych i desperacko szczerych [postaci] ostatnich generacji, w rozmowie ukazuje się jako tajemnicza, bezradna, eteryczna i eklektyczna osobowość. Pretekstem jest nowy album ?Loud Like Love?, ale żeby tu dotrzeć, trzeba cofnąć się do początku i zapytać, co doprowadziło do tego miejsca.
Od 1996 roku, Placebo demonstruje siłę umysłu. Ich piosenki mogą uleczać i koić tekstami i melodią, chociaż są surowe i prawdziwe. Stali się idealnym substytutem wypełniającym pustą przestrzeń, stratę ideologiczną lub emocjonalną ? i nie zamierzają tej niszy opuszczać. Z każdym albumem zdołali przez uszy wejść pod skórę ze swoimi tekstami i stali się częścią żyć, historii, złamanych serc i walki z niesprawiedliwością. Stali się lustrem odbijającym ludzką naturę, która każdego dnia staje się ciemniejsza.
Ani sukces trwający tyle lat, ani ich gigantyczny wpływ i w konsekwencji połączenie z ogromną częścią kontrkultury i buntowniczym duchem każdego pokolenia, nie były planowane. Po tym jak Brian przeprowadził zabawną i lekką rozmowę, poprosił mnie o kilka sekund, by ją kontynuować. Zapalił papierosa i tak oto był gotowy i zrelaksowany, by dalej toczyć rozmowę. Powiedział, jak postrzega drogę, którą przeszedł zespół: ?Wszystko jest teraz zupełnie inne, z 20 letnią różnicą.. Byliśmy bardzo niewinni, bardzo niedojrzali [śmiech]. Nie ma jak nawet zacząć opisywać, co się stało i co się zmieniło. W tym czasie nie mieliśmy bladego pojęcia, co się stało. Na pewno, naszą jedyną motywacją było, żeby nie mieć ?prawdziwej? pracy [śmiech], to tyle. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zapłacić czynsz, kupić jedzenie i nie starać się o inną pracę. Nie interesuje nas zostanie ?gwiazdami rocka?, po prostu chcemy uniknąć bycia częścią systemu.?
W rzeczywistości, to, co zaczyna się od zwykłej intencji, by nie być częścią systemu, znaczy wszystko. Nie czekając na odpowiedź, dotkają takich tematów jak seksualność, homoseksualizm, narkotyki, życiowe zakręty, minimalne zainteresowanie ?najprostszą? drogą, chęć ranienia innych, odmowa milczenia na tematy, które głośno domagają się uwagi; i to wszystko opisuje sytuację społeczną, w jakiej znalazły się miliony młodych ludzi na całym świecie – wszyscy, którzy się identyfikują. Dzięki zespołowi, który okazał się być równie wrażliwy jak oni – w totalnie szczery sposób – udało im się choć trochę uciec od duszących, politycznych i moralnych więzów, które wymagały od nich, by dali się zaszufladkować albo zrobili następny krok w życiu, bo ?tak wypada?. To wszystko w wieku, kiedy nie masz pojęcia o niczym i jest bardzo ciężko zdefiniować swoją przyszłość.
Placebo idzie ramię w ramię z pokoleniem, które jest zmęczone wszystkim, koniecznością przestrzegania zasad, dla samego przestrzegania zasad – moralnych, religijnych i politycznych, tak jak ich rodzice robili i tego samego wymagają od nich. Młodzież, która zaczęła wierzyć i pokazywać, że są inne opcje w życiu. Generacja, która otworzyła oczy na konsekwencje dekadencji i podążania za impulsami ludzkiej natury. Ta empatia, czerpana z jasnego i szczerego dzielenia się ciemniejszą stroną, dała im siłę, by stać się jednym z najbardziej reprezentatywnych zespołów świata pogrążonego w kryzysie, który tak czy inaczej nadal się kręci, świata z bardziej niż złamanym sercem.
?To, co stało się z zespołem i pierwszą płytą było zbyt szybkie, kompletnie nieoczekiwane. Myśleliśmy, że to zwykły przypadek, że prędzej czy później ludzie się od nas odwrócą, czar pryśnie i przestaną zwracać na nas uwagę, ale to się rozrosło.? Mówi frontman z przenikliwymi niebieskimi oczami. ?Dla mnie, to znaczy, że coś robimy bardzo dobrze, wiesz?? pyta. ?Zdaje się, że po prostu staram się zawsze być najbardziej szczery jak się da.? Odpowiada androginiczny wokalista.
Lata mijają, a życie nadal bawi się tymi, którzy idą do przodu, dzień po dniu. Więcej pokoleń dołącza i identyfikuje się z każdą produkcją zespołu. Od ?Placebo? po ?Battle For The Sun? i EPke z 2012 – ?B3EP?, która zapowiada, to, co ma nadejść; produkcje, które są zamrożone w czasie, single które stały się ponadczasowymi hymnami, jak Teenage Angst, Special K, Sleeping With Ghosts, Pure Morning, Without You I?m Nothing, Song To Say Goodbye i Infra-Red, między innymi. W swoich produkcjach, Placebo oddali się fotografowaniu tego, co widzą zgodnie ze swoimi doświadczeniami i tym, na co pozwolą życiowe ścieżki. ?To jest wyzwanie, przed którym stajemy za każdym razem, kiedy komponujemy i tworzymy nowy materiał. Jak stworzyć nową atmosferę bez powtarzania się i pamiętać o tym, co sprawia, że jesteśmy właśnie Placebo? To jest ciągła walka, mamy nadzieję, że to osiągamy, szukamy tego zawsze, gdy nagrywamy.? mówi Brian.
Reakcje od fanów są zawsze pozytywne, przy okazji każdej płyty, ale nie oznacza to, że przestaną robić rzeczy czystsze i prosto z serca. Teraz, po ponad 20 latach kariery, 16. września Placebo wydaje nowy materiał ? Loud Like Love. W międzyczasie, pierwszy singiel Too Many Friends, jest dostępny do kupienia w formie cyfrowej. ?Album jest gotowy, zaraz się ukaże, kiedy będzie można go kupić, nie będzie już należał do nas. Stanie się własnością fanów i wszystkich, którzy go posłuchają i pokochają. To w pewnym sensie trochę smutne, bo z naszej strony, inwestujemy w płytę dużo czasu i mnóstwo pracy i staramy się, żeby była najidealniejsza jak to możliwe. Ale to normalne i jest dla nas łatwiejsze, kiedy wiemy, że będziemy dzielili życie w sercach tych, którzy uczynią ten album swoim.? Podkreśla Brian Molko, wokalista zespołu.
Loud Like Love przynosi doświadczenie zespołu, który nieoczekiwanie i niechcący, jeździ w trasy dookoła świata, sprzedaje tyle płyt, że od debiutanckiego albumu zgarniają Złote Płyty. Nowym materiałem pokazują, że Placebo jest nadal silne w przekonaniach z samego początku, kiedy nie chcieli należeć do systemu. Bez masek, z czystymi zamiarami, szczerością i świadomością, co ich charakteryzuje, ale jednocześnie dojrzalsze muzycznie, ze słodko-gorzką grą i różnorodnymi doznaniami. Stoją w innym miejscu w życiu i mają o wiele więcej do powiedzenia. ?Ten album wyszedł o wiele bardziej eklektyczny, i muzycznie i tekstowo. Zawsze nadajemy jakiś kierunek naszym piosenkom, osiągamy to poprzez wiele tekstur, w sensie dźwiękowym, poprzez wiele warstw. Znaleźliśmy dźwięk o wiele bardziej szczery emocjonalnie.? Zapewnia Brian. Ale nawet idąc w inną stronę, zawsze udaje się im zachować dźwięk z nutą punka, elektroniki i subtelnej atmosfery smutku, która ich charakteryzuje.
Na tej płycie Placebo zaczyna od zastrzyku iluzji szczęścia w pierwszej, tytułowej piosence, ale tylko po to by podkreślić ciemną stronę i efemeryczną naturę fantazji (snów). W miarę jak Loud Like Love się rozwija, wpada w wir wszystkich emocji doświadczanych w miłości, od prostej energii i początkowej iluzji niewinności, niepewność, desperację zazdrości, momenty, kiedy pojawia się agresja, ból, kiedy zaczynamy rozumieć, że związek nic więcej nam nie daje, ale trzymamy się go, aż do rozstania, kompletnego zerwania więzi i żalu po tym, co stracone.
?To jest odzwierciedlenie najciemniejszego zakamarka miłości ? obsesja, pożądanie, brak miłości, zazdrość i złamane serce. Chociaż pierwsza piosenka jest wesoła, natychmiast wracamy do ciemności [rechot]. Jest jak jest, tylko tyle. Album kończy się we łzach, ale tylko pokazujemy jak to jest w prawdziwym życiu. Miłość kończy się we łzach.? To jest konstans w historii Placebo. Zdołał zachować kontakt dzięki surowemu i śmiertelnie poważnemu traktowaniu miłości we wszystkich jej etapach i odmianach. Ale to właśnie uspakaja i pociesza fanów, kiedy nie pozostaje nic innego jak oddychać i wierzyć.
Podczas rozmowy Brian Molko pokazał tą samą szczerość, która broni każdego kroku, a także intelekt, okraszone poczuciem humoru pełnym sarkazmu oraz prostotę, która ukazuje się tylko gdy ktoś się odważy przebić przez tajemniczą aurę gwiazdy rocka.
Ta radosna rozmowa zbliża się ku końcowi i pozostaje tylko pytanie, czy zespół powróci na aztecką ziemię, biorąc pod uwagę specjalną relację, jaką mają z ludźmi w Meksyku. ?Jasne, na pewno wracamy w 2014. Meksykańscy fani są niezwykle hojni dla nas i cały czas demonstrują swoje uznanie. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Dlatego kochamy grac w Meksyku. Cieszymy się tym ogromnie? kończy, obiecując, że nasz kraj znajdzie się na nowej trasie.

źródło: www.rollingstone.com.mx
tłumaczenie: elle


Dodaj komentarz